Rozstaje dróg i przydrożne kapliczki. Zmurszałe krzyże na rozdrożach, papierowe kwiaty, kolorowe paciorki. Skrzywione drewniane płoty. Drzewa chylące się wzdłuż drogi, tajemnice pochowane w dziuplach. Kurz na polnej drodze. Duszący zapach ziół w upalnym słońcu. Nocne ujadanie psów. Światła w oknach starych, niskich domów. Skurczone wierzby na wiejskim cmentarzu. Groźny zaryz kościelnej wieży podczas zpadania zmroku. Mistyczny niepokój w dźwiękach bijących dzwonów.
Moja tendencja do wyłapywania w rzeczywistości tego, co dziwne, czy ponure, daje się we znaki, nawet, gdy myślę o lecie spędzonym na wsi. To wynika chyba z wewnętrznej potrzeby dostrzegania rzeczy ukrytych. Dla mnie rzeczywistość ma wiele wartsw, a to, co schowane głębiej, jest znacznie bardziej interesujące.
Przechadzaliście się kiedyś nocą po starej wsi, w której nie ma latarnii, a jedyne światło płynie z małych kwadratów okien lub księżyca? Podczas takich spacerów ożywają wszystkie zasłyszane legendy i opowieści, bo każda wieś ma swoje historie i swój własny panteon demonów, czy zjaw. I nie trzeba w nie wierzyć, żeby nieco się zlęknąć! Pamiętam jeden szczególny dom, który zawsze wydawał mi się jakiś dziwny, kiedy go mijałam. Był opuszczony, a jego okna układały się w smutną twarz. Potem dopiero dowiedziałam się, że podobno ktoś się w nim powiesił i od tego czasu stoi tak beznadziejnie i trochę bez sensu, jakby tylko przyglądał się temu, co dzieje się wokół. Byłam tam niedawno. Wciąż wygląda tak samo.
A co z tymi ruinami pałaców, z których straszyć nas miały efemeryczne białe damy? Stoją nadal, posunięte w rozkładzie, jeszcze bardziej przerażające, bo kiedyś wzbudzały lęk, a teraz przypominają o przemijaniu. A przemijanie to najstraszliwsza ze wszystkich rzeczy.
Jest może jedna straszniejsza rzecz od przemijania. Brak. Zadziwia mnie brak, który jest tak mocno odczuwalny. To głupie, myślę, jak można bardziej czuć coś, czego nie ma, niż coś, co jest? A jednak żadnej mojej babci już nie ma, a ich stare drewniane szafy wciąż stoją z brzuchami wypchanymi ich niemodnymi już ubraniami. Ten brak wydaje się bardziej namacalny, niż te szafy, których naprawdę mogę dotknąć.
Próbuję zatkać czymś tę pustkę, znaleźć coś, żeby ją wypełnić. Zastanawiam się skad ta nostalgia, ta dusząca tęsknota, za czymś nieokreślonym? I czy mogę poradzić coś na to, że zawsze, gdy wracam do Polski dopada mnie weltschmerz? Pewnie nie, bo to przypadłość nieuleczalna. Można ją co najwyżej zagłuszyć lampką wina. Albo butelką. Więc – na zdrowie.
Piękny tekst… wciągnął mnie do końca.. tak te wsie pamietam. I ten BRAK o którym piszesz.. tez go doświadczyłam. Zgadzam się. Jest najstraszniejszy.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I nic na to nie poradzimy.Niestety.
Dzieki
PolubieniePolubienie
Teraz szczególnie przepełnia mnie melancholia. Taki czas…
PolubieniePolubienie
Hmm, ciekawe, masz pociąg do tego co ukryte 😀 jak ja, czyżby Twój znak zodiaku to skorpion? Lub strzelec? Albo Koziorożec? 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
zaskoczę Cię, bo wodnik! Przyznam, że nie jestem fanką astrologii, ale nie zamykam umysłu 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ej, myslałem też o wodniku… 😀 Trygon powietrza ! A wymieniłem każdy z trygonów, oprócz trygonu powietrza ! 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba