Czasy przełomu XIX i XX wieku wydają się osobliwe pod wieloma względami. Współcześnie śmierć została zepchnięta na margines. Akceptujemy jej obecność tylko wtedy, gdy nie jest „prawdziwa”. Uwielbiamy krwawe horrory, kryminalne opowieści i historie morderstw, chętnie wcielając się w umysły zabójców. Jednak zawsze jesteśmy oddzieleni od tego wszystkiego barierą ekranu lub okładką książki, którą w każdej chwili możemy zatrzasnąć, co gwarantuje nam poczucie bezpieczeństwa. Pozwalamy sobie na małe katharsis, po czym wracamy do codzienności, w której śmierć jako temat nie istnieje, a na pewno nie dotyczy nas. Przecież nic przyjemnego nie ma w ciągłej świadomości swojej śmiertelności, prawda? Tym bardziej niezwykłe wydaje się, w jaki sposób ludzie podchodzili do śmierci kiedyś.
Kulturowo wymuszona ostentacja – żałobna etykieta w czasach wiktorańskich
Choć termin ten odnosi sie do historii Wielkiej Brytanii często jest używany aby określić ramy czasowe. Epoka wiktoriańska, czyli okres od roku 1837 do 1901, cechowała się bardzo specyficznym podejściem do tematu śmierci. Ludzkie poczynania obwarowane były licznymi konwenansami i przesądami, które dotyczyły każdej sfery życia. I śmierci.

Ludzie byli surowo oceniani przez pryzmat społecznych norm, które regulowały niemal wszystko, w tym sposób obchodzenia żałoby. Żałoba była otoczona sztywnymi zakazami i nakazami, a jej czas trwania zależał od stopnia bliskości ze zmarłym. Oznaki żalu musiały być widoczne; wielka i długotrwała rozpacz była wręcz pożądana. Każdy członek rodziny miał wyznaczony okres żałoby: rodzeństwo obowiązywało sześć miesięcy, a wdowy pogrążały się w żałobie na dwa lata, z czego przez rok były całkowicie odizolowane od społeczeństwa i wydarzeń towarzyskich. Bardzo ściśle przestrzegano odpowiedniego ubioru, a żałobna moda była na tyle rozwinięta, że istniały specjalne działy w żurnalach i sklepach odzieżowych.


W najgłębszej żałobie ubrania musiały być czarne, symbolizujące duchową ciemność. Obwarowania dotyczyły przede wszystkim kobiet – to one miały powinność wyrażania emocji, co nie zawsze wypadało mężczyznom. Ci mogli przeżywać swój żal w zwyczajnych, ciemnych garniturach z ewentuwalnym dodatkiem czarnych rękawiczek i wstążki przy kapeluszu. Kobiety nie miały tak łatwo, musiały trzymać się wielu, najczęściej niewygodnych, reguł. Na głowie noszono wdowi czepek lub kapotkę z czarnym welonem osłaniającym twarz. Zakazane były wszelkie ozboby jak pióra, koraliki i kwiaty w kapeluszach – wdowa powinna była wyglądać smutno i żałośnie.

Suknie musiały spełniać ściśle określone kryteria. Były szyte z tkanin pozbawionych koloru i połysku, najczęściej z bombazyny – solidnej mieszanki jedwabiu, wełny lub bawełny. Bardzo popularna była krepa, barwiona na czarno i usztywniana gumą, skrobią lub klejem. Ta tkanina była jednak niewygodna i niebezpieczna. Szorstki materiał ocierał skórę, powodując podrażnienia i otarcia, a czarny barwnik, wyrabiany z kempusza, był toksyczny. Najwięcej problemów zdrowotnych przysparzał noszony blisko twarzy welon – wdychanie toksyn, mechaniczne podrażnienia oraz rozmyta wizja prowadziły do wielu poważnych komplikacji zdrowotnych. Niestety, z powodu kulturowych oczekiwań, wiktoriańskie kobiety z klasy średniej i wyższej czuły się zobowiązane do noszenia tych uciążliwych, zagrażających zdrowiu ubrań.
Ponowne wprowadzenie konwencjonalnej odzieży było możliwe w określonych odstępach czasu, znanych jako etapy żałoby: „pełna”, „zwykła” i „pół żałoby”.

(…)Wszedłszy na tor smutnych wspomnień, pomówię o żałobie, w noszeniu której, od lat kilku zaszły znaczne modyfikacye. Nasze babki nosiły długie, gładkie suknie czarne wełniane, szal czarny i woal sięgający ziemi. Posuwano surowość w tym względzie do tego stopnia, iż podczas kilku pierwszych miesięcy włosy pokrywał czepiec czarny, a suknię lampas biały czynił bardziej ponurą. Teraz wszystko zmienione. Spódnicę z kaszmiru, ogarnirowaną czarną krepą angielską, pokrywa vëtement z tegoż co suknia mataryału, również krepą przybrane. Upięcia skromne są dozwolone, suknia więc żałobna jedynie krepą wyróżnia się od zwykłej czarnej skromniejszej toalety, wszelkie białe oszycia są wykluczone, natomiast dżet, pasmanterje itp. czarne ozdoby już po trzech miesiącach nosić można. W rzeczach tych prawa nie dyktujemy, zwykle moc żalu i uczucia, tu stanowią, lecz u Was wątpią, aby zwyczaj ten się przyjął. Gdy żałoba się nosi, największej potrzeba oględności w stroju, w całym otoczeniu kobiety, i złe daje wyobrażenie o sobie ta, która owe zwyczaje pomija i depcze.(…) (L.S., Korespondencya z Paryża, w: „Mody paryzkie”, 1879)
Okresu żałoby dotyczyło wiele obyczajów i przesądów. Do osobliwych zwyczajów należało, np. zawiadamianie pszczół o śmierci ich opiekuna. Czasem malowano też ule na czarno. Prawdopodobnie zwyczaj ten wywodził się ze starożytnych egejskich wyobrażeń o zdolności pszczół do łączenia świata przyrody ze światem pozagrobowym.

Pod wpływem przesądów, ludzie zatrzymywali zegary i zasłaniali lustra. Na drzwiach wejściowych wieszano czarny wieniec, aby oznajmić wszystkim, że w domu zagościła śmierć. Przy złożonym w trumnie zmarłym czuwano aż do samego pogrzebu. Miejsce, gdzie leżało ciało, przystrajano świecami i kwiatami, co miało nie tylko dekoracyjny cel. Intensywny zapach kwiatów maskował odór rozkładających się zwłok. Zmarłego wynoszono z domu nogami do przodu, aby nie powrócił jako zbłąkana dusza. Pogrzebowy kondukt często kluczył ulicami, aby zmylić drogę i uniemożliwić powrót duszy.
Czy istniały inne dziwne przesądy dotyczące spraw pogrzebowych? Oczywiście, było ich całe mnóstwo. Przy zmarłym nie ziewano, obawiając się, że jego dusza może wstąpić przez usta w ciało, lub że nasza dusza ucieknie. Przechodząc obok cmentarza w czasie pogrzebu, należało wstrzymać oddech, aby nie zostać pochowanym. O zmarłych nie mówiono źle, obawiając się ich powrotu w gniewie. Ten zwyczaj, choć w łagodniejszej formie, przetrwał do dziś.
Relikty śmierci – makabryczna biżuteria i fotografia pośmiertna
Bardzo ważne było zachowanie pamięci o zmarłych, a na to pozwalały nie tylko zbierane po nich pamiątki. Tworzono funeralną biżuterię, która była niezbędnym elementem żałoby. Bo żałoba, jak wszystkie inne sfery życia również podlegała ścieśle określonej etykiecie. Biżuterię taką tworzono z gagatu, czarnego szkła lub oksydowanej stali.
Widoczne na broszach, czy pierścieniach narzędzia do kopania grobów, trumny i czaszki dziś mogą wydawać się makabryczne. Ta mroczna estetyka, zrodzona jeszcze w czasach gregoriańskich, rozwinęła się w nieco łagodniejszą symbolikę w połowie XIX wieku. Koncept memento mori zastąpiła melancholijna pamięć o zmarłym wyrażająca się w smutnych symbolach wierzb płaczących, urn, aniołów, czy kobiet lamentująceych przy grobowcach. Żałobna biżuteria często zawierała włosy zmarłego. Te delikatne, głęboko osobiste elementy tworzono z misternie tkanych ludzkich włosów w prostych szklanych gablotach i ozdabianych klejnotami akcesoriach.
Kiedyś natknęłam się na wystawę żałobnych akcesoriów w dublińskim muzem. Te poszarzałe sploty włosów zamknięte w zaśniedziałym złocie są w niepokojący sposób bardzo romantyczne. Potrzeba zachowania czegoś należącego do ukochanej osoby, choćby kosmyka włosów, pozwalała w jakimś magicznym sensie cały czas mieć ją przy sobie.
Jeżeli sploty włosów zmarłego w biżuterii wydają wam się makabryczne, to co powiecie na pośmierną fotografię?
W XIX wieku nie każdy miał możliwość zrobienia sobie zdjęcia. Często ostatnią okazją do uwiecznienia kogoś na zdjęciu było zrobienie go już po śmierci. Nieco upiorne fotografie pośmiertne przedstawiały osoby upozowane, jak żywe, w towarzystwe rodziny lub bez niej. Wykonywano rónież zdjecia w trumnach. Tu już nikt nie udawał życia.
Dzieci bardzo często były nękane przez odrę, błonicę, szkarlatynę, różyczkę – wszystkie te choroby mogą być śmiertelne. W przypadku nagłej śmierci dziecka wykonanie fotografii pośmiertnej była jedyną możliwością zachowania wizerunku zmarłego.
Była to też ostatnia szansa na stały zapis ukochanej osoby, coś do czego można wracać w chwilach tęsknoty. Coś, co przypomina o kruchości życia, o tym, że śmierć jest jego naturalnym etapem.

Niektórzy żałobnicy posuwali się jeszcze dalej. Dość często rodzice opłakujący śmierć zamawiali żałobne lalki robione z wosku na podobieństwo zmarłych dzieci. Lalki zazwyczaj zostawiano przy grobach, jednak bywały one także przechowywane w szklanych gablotach lub małych trumienkach na pamiątkę.

Nie były to jedyne lalki, na których widok przechodzą ciarki. Dziewczynki w XIX miały do swojej dyspozycji specjalne pogrzebowe lalki, na których mogły ‚ćwiczyć żałobę’. Były one dostępne w komplecie z małymi trumnami i żałobnymi ubrankami.
Wokół śmierci i żałoby utworzyła się specyficzna aura – z jednej strony ludzi epoki wiktoriański dotykała obsesja śmierci, z drugiej uważano ją za coś zupenie zwyczajnego. Naturalne było wysyłanie kondolencji, powstała nawet szczególna sztuka, która została uwieczniona na żałobnych pocztówkach. Poniżej możecie zobaczyć kilka z mojej kolekcji. Jest w nich ta trudna do okrelenia niezwyłość, która mnie urzeka – mieszanka lekkiego kiczu, mroku, romantyzmu.













O obsesji śmiercią ludzi tamtej epoki można pisać wiele, dlatego zostawię ten kąsek na kolejny post. Bo oprócz zdjęć martwych ludzi, czy biżuterii wykonanej z włosów zmarłego, ten okres skrywa w sobie więcej mrocznych fenomenów.





















Dodaj komentarz