Dlaczego powinniśmy się wstydzić fast fashion?

W Widnokręgu Myśliwskiego spora częśc akcji i retrospekcji kręci się wokół buta zgubionego przez głównego bohatera. Zrozpaczona matka poświęca swoją jedyną skórzaną torebkę, z której szewc dorabia drugi but do pary. Ten zgubiony but, but którego nie ma, na trwałe wbija się w pamięć dziecka skruszonego winą. Ten niedostatek, w którym para butów wyznacza pewien status to Polska przed wojną i tuż po niej. Ale to także Afryka, czy Indie dzisiaj.

Kupujesz kolejną sukienkę, która zawiśnie obok wielu innych, mówiąc, że jak nie brać, skoro po takiej przecenie, tylko 30 złotych. Ale to nigdy nie jest tylko 30 złotych. Na metce widnieje jedynie made in Bangladesh. Nikt nie umieścił na niej, co tak naprawdę napis ten oznacza. Bo gdyby w stworzyć definicję tego, co znaczy zlepek słów made in Bangladesh, czy made in Kambodia, to opierała by się ona tym, o czym nie chcemy słyszeć w naszym „cywilizowanym” świecie. Na nieszczęściu i znoju tych, którzy pracują w nieludzkich warunkach – często po nocach, bo trzeba zdążyć z zamówieniem, prawie po ciemku, za głodowe racje, z których choć ciężko, to da się wyżyć. Do tego dodajmy zastraszanie, wyzysk, świadomość braku perspektyw. Bo choć taka praca uwłacza to jest to często jedyna okazja, żeby w ogóle jakąś pracę mieć. Właśnie na tym żerują zachodnie korporacje.

Gdyby od ceny przeciętnej sztuki odzieży odjąć jedynie 10 centów i przeznaczyć je na poprawę warunków pracy i wynagrodzenie dla pracowników w azjatyckich fabrykach, przyniosłoby to zmianę odczuwalną przez każdego z nich.**

Kiedy w 2013 roku wali się dach fabryki Rana Plaza w Dhace cały świat robi zasępione miny mówiąc tak nie można, nie godzi się. Szkoda, że nie znajdzie to odzwierciedlenia w spadku sprzedaży firm odpowiedzialnych za takie tragedie ( bo ich było więcej). Wyrażamy ubolewanie, ale nadal chcemy mieć najnowszą kolekcję Zary.

Międzynarodowe organizacje domagają się, aby firmy szyjące swoje produkty między innymi w Bangladeszu wzięły odpowiedzialność za warunki pracowników. Ale czy naprawdę cokolwiek jest robione i czy można to w jakikolwiek sposób sprawdzić? Nikt nie przyznaje certyfikatów, które mogłyby zaświadczać o ludzkim traktowaniu pracowników. Dlatego musimy wierzyć na słowo, a z tą wiarą na słowo wiadomo jak jest.

Najsmutniejsze jest to, że tego ciągu przyczynowo-skutkowego pomiędzy zalewem odzieży, często w bardzo niskich cenach, w naszych sklepach, a upodleniem tamtych ludzi, z obcego nam świata, mało kto dostrzega. Przeciętny człowiek nie zastanowi się dlaczego dżinsy, które kupuje na wyprzedaży kosztują tylko 10 euro.

Sytuacja ta ma również drugą stronę kiedy pomyślimy o pokoleniu tych, którzy przyszli na świat tuż po wojnie (szczególnie w naszej części świata). Kiedy przez całe życie nie miałeś nic, bo nic nie było, a jak było, to i tak nie było cię stać, to trudno nie ulec pokusie kosumowania wszystkiego, co podsuwa nam się pod nos. Dzisiaj nawet „biedny” może mieć całą szafę modnych rzeczy. Oczywiście, jeżeli biednym jest w Europie lub Ameryce.

80 % odzieży produkowanej w Bangladeszu trafia do Europy i do USA. Przeciętna wartość zamówień waha się w granicach miliarda euro. Zysk dla firm odzieżowych z dostarczanych ubrań to jakieś 15 miliardów euro.* Ile z tego trafia do szeregowego pracownika? Około 8000 tk miesięcznie. 75 euro. 350 złotych. Azjatyckie fabryki szyją dla m.in. dla Zary, H&M, Adidasa, Pumy, Bershki, Stradivariusa, a także Primarka, Mango, Benettona i C&A. Szyją także dla polskich firm takich, jak Reserved, House, Cropp, Mohito, Monnari, Carry czy Top Secret.

Problem fast fashion to problem, w którym uczestniczymy wszyscy. Nie dotyczy on jedynie masowo produkowanej odzieży, która zalega w naszych szafach, a potem zaśmieca środowisko naturalne. Ten problem to także tanie zabawki, gadżety, biżuteria, bibeloty. Nadmiar tych wszystkich rzeczy, których nie potrzebujemy.

Naprawa tej kwestii musi zacząć się w ludzkiej świadomości. Naszej świadomości.

Rzeczy są piękne, a ludzie z natury lubią mieć. Lubią zbierać, gromadzić, kolekcjonować. W naszym kręgu kulturowym wciąż bijemy się z myślami, bo przecież podskórnie wiemy co powinno sie liczyć. Ale czy wiemy na pewno?Nikt już używa truzizmów w stylu mieć czy być. Wiadomo- jak nie masz jesteś nikim. Nie masz- nie ma cię. Bo status społeczny wyznacza to gdzie mieszkasz, czym jeździsz, w co jesteś ubrany. Możemy oszukiwać się, że to nie ma znaczenia, jednak prawie każdy z nas ma w ten właśnie sposób skażony pryzmat postrzegania. Jedni mniej, drudzy więcej. Jeżeli uważasz, że ty nie, to odpowiedz szczerze: zaprzyjaźnił byś się z bezdomnym? Myślę, że 90% z nas zawachałoby się przy takiej odpowiedzi. Ale właściwie dlaczego? Bo bezdomny nic nie ma- dlatego też nie posiada odpowiedniego statusu społecznego?

Psychologia tłumaczy kompulsywne kupowanie próbą zapełnienia jakiejś pustki, którą w sobie nosimy. Do tego ta ekscytacja, endorfiny przy zakupie każdej nowej rzeczy. Bardzo to wszystko na rękę producentom odzieży, którzy dziś nie tworzą już kolekcji jesień-zima, czy wiosna-lato. Teraz kolekcje zmieniają się nawet co dwa tygodnie – wszystko nowe i świeże, kuszące i w korzystnej cenie. Moda zmienia się szybciej niż kiedykolwiek, a po każdym sezonie zostajemy ze szmatami, którymi próbujemy zapchać dziurę w naszych sercach.

Nie musimy być częścią tego mechanizmu

Dziś coraz łatwiej o ekologiczne marki tworzone w oparciu o wartości takie jak wolniejsze harmonogramy produkcji, godziwe płace, mniejszy ślad węglowy i (najlepiej) zero odpadów. Ubrania takie jednak są droższe niż ciuchy z dyskontu, dlatego wielu z nas przestawiając się na slow fashion musiałoby mieć znacznie mniej wydając więcej. Ale czy nie lepiej zainwestować trochę więcej w ubrania, które nie rozpadną się po dwóch praniach?

Każdy przesyt jest niezdrowy. Przesada w jedzeniu prowadzi do otyłości i poważnych chorób. Przesadza w piciu może cię zabić. Dlaczego tak mało mówi się o przesadzie produkowania i kupowania, przez którą wykorzystywani są ludzie i powoli umiera nasza planeta?

Jeżeli chcesz zmienić świat choć odrobinę zacznij od siebie. Mniejszy popyt to mniejsza podaż. Wiem, że niełatwo jest powiedzieć sobie: od jutra kupuję tylko eco i fair traid, kiedy w portfelu przeciąg, a ponadto wokół brak informacji na temat firm tego typu. Dlatego na początek warto zacząć od ograniczania kupna niepotrzebnych rzeczy, a dopiero potem zastanowić się, co ewentualnie się przyda, gdzie można kupić coś, przy produkcji czego nie mdlał ze zmęczenia jakiś dziewięciolatek.

W tym miejscu załączam listę interesujących firm, w większości polskich, które wliczają się w kanon slow fashion. Do tego należy oczywiście wspomnieć o second handach i o możliwości przeróbek starych ubrań, lub ich wymianie z innymi (np. Vinted.pl). Jestem ciekawa, co myślicie na ten temat i czy też rozważacie garderobiany minimalizm?

Poza tym w etycznej garderobie wygląda się piękniej!

https://pulpashop.com/

https://www.alexandrak.co/lang/pl

https://thepangaia.com/

https://osnowa.co/

https://elementywear.com/en/

https://bynamesakke.com/pl/

https://ansin.pl/

https://birdsong.london/

https://www.houseofsunny.co.uk/

*za: Marek Rabij Życie na miarę. Odzieżowe niewolnictwo Wydawnictwo: WAB, 2016.

** za: T. Michniewicz, Chrobot

4 myśli w temacie “Dlaczego powinniśmy się wstydzić fast fashion?

Add yours

  1. Dzieki za ten wpis. Mnie niedawno zszokowal wpis wlasciciela waluty electtoneum ze jest wiele panstw na swiecie gdzie 3$ to jest pieniadz umozkiwiajacy przezycie I wyzywienie na 3 dni dla przynajmbiej 1osoby. Nie wiedzialem ze jest taka bida na swiecie jeszcze.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Niestety jest, tylko to jest trochę temat tabu, z którym nam jest po prostu niewygodnie. Wiemy, że są biedne kraje, ale dla nas bieda wygląda inaczej niż, np. dla tych, którzy mieszkają w lepiankach w Afryce, lub w slumsach w Indiach. Ja mieszkam w Dublinie i tutaj też widuję wiele namiotów bezdomnych, nawet niedaaleko centrum miasta, tylko, że oni mogą liczyć na pomoc państwa – choćby darmowe posiłki, hostele. W Afryce, czy Indiach każdy musi liczyć na siebie, nikogo nie obchodzi, że nie masz co jeść. A zachodnie firmy odzieżowe wykorzystują tę bidę, bo nawet za psi grosz i w upodlajacych warunkach, każdy będzie chciał taką pracę.

      Polubienie

    1. Chrobot polecam z calego serca!
      A Co do ekologicznych firm Mam nadzieję,ze bedzie sie pojawiac ich coraz wiecej w cenach przystepnych dla kazdego (bo to kolejny problem – sieciowki sa tanie, nie kazdy moze sobie pozwolic na wydania kilku stow na eko kiecke)

      Polubienie

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com.

Up ↑