Wieczorne dywagacje #1

To pierwszy wpis w nowej kategorii na blogu, w której po prostu będę wyrzucać z siebie myśli (bo z pustą głową lepiej się zasypia)

O WSZYSTKIM I O NICZYM 

Zasypało nas, zmroziło, odcięło od świata. Przyznam, że ten niespodziewany czterodniowy weekend spadł mi jak manna z nieba. Wreszcie mam czas, aby trochę ponadrabiać, zabrać się za tego Pilcha, co patrzy na mnie z okładki z wyrzutem, że go nie czytam, obejrzeć kilka odcinków ulubionych dokumentów na youtube, może poćwiczyć rysowanie, a może pooglądać wieczorami jakieś przedwojenne filmy przy lampce wina. Zachłysnęłam się tym dodatkowym wolnym czasem. Za oknem biało, niecodzienny to widok, bo z mojego dublińskiego mieszkania zazwyczaj mogę zobaczyć co najwyżej pluchę. Cisza i spokój, bo wstrzymano publiczny transport. Palą się świece, wiatr uderza w okna i tak mi z tym dobrze, że nie muszę nigdzie wychodzić. Jeżeli jest coś, co nie daje mi spokoju, to świadomość, że nigdy nie dowiem się najważniejszych rzeczy dotyczących tego wszystkiego, co mnie otacza. Tak, wiem, że to nic odkrywczego, bo wielu ludziom sen z powiek spędzała ciekawość dotycząca tego, o co w tym wszystkim naprawdę chodzi. Wielu ludzi, znacznie mądrzejszych ode mnie, próbowało pojąć istotę wszechświata i człowieka  i tak naprawdę jak mało wiedzieliśmy, tak nadal mało wiemy. No, może odrobinę więcej niż kiedyś. Czy to nie fascynujące, że pomimo posiadania takiej świadomości jak nasza, nadal jesteśmy jedynie kosmicznym pyłem? I próbuję pomagać sobie w tej zgryzocie, ale ani Dawkins, ani Hawkins, ani nawet śmieszny pan ze Starożytnych Kosmitów nie pomagają na moje rozsterki. Moja niewiedza jak była ogromna, tak jest ogromna, a moje zmieszanie jest jeszcze większe. Skoro nawet największe umysły tego świata przyznają, że wiedzą niewiele, cóż dopiero ja.


Czy zostaliśmy stworzeni przez boga, czy jesteśmy efektem genetycznej inżynierii obcych cywilizacji, czy po prostu szczęśliwym trafem powstaliśmy z połączenia odpowiednich pierwiastków? Tak zastanawiałam się ostatnio robiąc grzybowe pulpety, która z tych opcji jest najbardziej prawdopodobna i jeżeli jest to opcja pierwsza, niewdzięczny to bóg, który stworzył piękną Irlandię bez lasów obradzających w grzyby, dlatego też moje pulpety zamiast smaku wykwintnych maślaków  lub aromatycznych kurek smakują sklepowymi pieczarkami.


Skupiam się więc na rzeczach małych, tych które w moim osobistym wszechświecie są mi znajome i oczywiste. Kieruję świadomość wgłąb siebie, tam gdzie leży odpowiedź na pytania, które mogę zadać tylko sobie. Trochę wiem i trochę nie wiem dlaczego tu jestem, ale to nie szkodzi. Zrozumiałam, że najważniejsze jest po prostu iść, robić swoje, poszerzać to swóje prywatne uniwersum. Może kiedyś znajdziemy się na etapie podobnym do oświecenia, może nie. Ale im więcej w życiu tworzymy, im więcej odkrywamy, tym bliżej znajdujemy się tego, co jest najważniejsze. A to dla każdego może być czymś zupełnie innym.


Zaskakujące w jaki sposób działa inspiracja. Zauważyłam to już dawno, jedno słowo, gest, obraz może wywołać lawinę skojarzeń, które poprowadzą do stworzenia całkem nowej jakości. Jestem obsesjonistką wszystkiego, co stare, są okresy w historii, na które reaguję emocjami ocierającymi się o fetyszyzm. Do takich należą między innymi czasy sprzed II wojny. Nałogowo oglądam stare filmy i znam chyba wszystkie piosenki Eugeniusza Bodo. Ale nie o żadne melodie chodzi w tej mojej fascynacji, a raczej o jakąś nieuchwytną tajemnicę, która tkwi w tych nieco posępnych czarno-białych fotografiach, ciemno ocienonych makijażem oczach spoglądających spod smutno uniesionych brwi. Zawsze patrząc na takie zdjęcia układam w głowie historie na temat tych obcych mi ludzi z innej epoki, innego świata. W zasadzie te historie same się układają, spływają jakimś strumieniem świadomości. Jakby głosy tych co minęli szeptali mi do ucha. Dziś zaczęłam pisać historię, która spłynęła na mnie poprzez tę fotografię. (Młodziutka Jadzia Smosarska gdyby ktoś się zastanawiał). Nie zdradzę jednak zarysu, może kiedyś będzie można ją gdzieś przeczytać.

Jadwiga_Smosarska_01

Przede mną dziś jeszcze tylko wino i jakiś dobry film. Pilch, zaliczony do sześćdziesiątej strony, już się nie gniewa, sam odpoczywa na nocnej szafce. Pewnie w nocy przyśni mi się Smosarska.

Życie jest piękne.Dobranoc.

10 myśli w temacie “Wieczorne dywagacje #1

Add yours

    1. Mnie od tych wszystkich teorii boli głowa…Ale teoria strun jest fascynująca, na tyle na ile potrafię ją ogarnąć. Te inne wymiary…Chciałabym móc pojąć więcej i teraz trochę żałuję, że na fizyce w liceum ukradkiem czytywałam Witkiewicza 😉

      Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.

Up ↑