Uwielbiam czytać Pamuka. Uwielbiam go za styl, za swoistą egzotykę (bo przecież pisze o obcej mi Turcji) i jednocześnie za swojskość, którą czuję, ale której nie potrafię wytłumaczyć. Myślę, że między innymi na niemożności wytłumaczenia i ujęcia w słowa polega geniusz. Ale nie o geniuszu dzisiaj.
„Ojczyzna albo chusta” – to tytuł sztuki, od wystawienia której zaczyna się polityczny przewrót w powieści „Śnieg”. Chusta jest tu symbolem politycznego islamu, który zostaje przeciwstawiony równie fudnamentalistycznej świeckości. Pamuk nie opowiada się po żadnej ze stron, między wersami możemy wyczytać, że pisarz stara się pokazać jak groteskowy potrafi być dogmatyzm w każdym wydaniu. Ta książka uświadomiła mi, jak niebezpieczne jest zapędzanie się w każdą skrajność. poczytajmy Pamuka i pomyślmy nad tym, co się działo z Turcją przez ostatnie sto lat.
Od zawsze myślałam o sobie jako o osobie nowoczesnej, laickiej, wyzwolonej, tolerancyjnej. Na przestrzeni lat pojęca te uległy pewnej dewaluacji. Niestety nie potrafię już tolerować wszystkiego dla samej idei totalnej tolerancji. Są rzeczy, których tolerować nie mogę, są i takie, które przyprawiają mnie o mdłości, zdumienie, a nawet gęsią skórkę – ich tolerować nie chcę. Boję się nienawiści. Nie cierpię na islamofobię, chrystianofobię, ani inną religiofobię, ale przyznaję, że boję się doktryn, które sprowadzają na ludzi nienawiść. Boję się fanatyzmu i zaślepienia. Ogarnia mnie strach na myśl o bezkompromisowym podejściu do nauk wywodzących się z wierzeń, które ze współczesnym światem nie mają już wiele wspólnego. Ale jest też druga strona, którą odkryłam dopiero niedawno – tak samo, jak przeraża mnie każdy religijny dogmatyzm, przeraża mnie zacięty fanatyzm na każdym, nawet świeckim podłożu. W kręgu moich znajomych są różni ludzie i wiem, że naprawdę możliwe jest „bezbolesne” funcjonowanie obok siebie osób o skrajnie różnych poglądach, jednak nie zawsze jest to łatwe. Wielu z nas ma zupełnie inne podejście do tego czym jest świeckość ( jeden z moich dobrych przyjaciół do tej pory twierdzi, że Bangladesz to świeckie państwo…). Wielu z nas inaczej odbiera religijną dogmatyczność ( dla niektórych fanatyzmem będzie nawet coniedzielna msza, której nie można opuścić).
Czasami warto pomyśleć nad wszystkimi przyświecającymi ideałami, w które wierzymy z całych sił, aby zastanowić się, czy mają odniesienie do świata, w którym żyjemy. Czy świeckość sama w sobie jest wartością? Dla mnie jak najbardziej, ale dla kogoś kto myśli inaczej niż ja, może to być już wartość podrzędna. I tu przychodzi czas na refleksję – jak daleko możemy posunąć się w tolerowaniu skrajnośći innych ludzi? I czy to właśnie ten brak możności tolerowania wszystkiego prowadzi do nienawiści?
Nie, nie mam gotowych odpowiedzi, sama zastanawiam się jak działa ten mechanizm.
„fudnamentalistycznej świeckości” – to jest oksymoron.
Świeckość państwa polega na braku religii w sferze publicznej tak, by każdy mógł sobie (nie)wierzyć w cokolwiek chce i by nie czuł się dyskryminowany przez inne religie, wierzenia i przesądy.
Określanie braku religii mianem fundamentalnego jest toksyczną taktyką odzierania fundamentalizmu z jego prawdziwej, ohydnej natury i oswajania go pod pozorem źle pojętego „równego traktowania” różnych idei.
Oczywiście jest możliwe tępienie ludzi wierzących przez państwo, nie jest to jednak wynik świeckości a anty-teizmu, a rozróżnienie to jest bardzo ważne.
PolubieniePolubienie
Masz rację , ja jednak tutaj celowo użyłam tego określenia tylko dlatego, że w „Śniegu” to dążenie państwa do świecośći jest przedstawione wlaśnie w ten sposób – tu świeckość jest niejako nafaszeowana fundamentalizmem. Powinnam to włożyć w cudzysłów, byłoby jaśniej 😉
PolubieniePolubienie